|
|||||||||||||
Jatki? - moje pierwsze skojarzenie, to „Ulica Pokątna” z Harry’ego Pottera. Miejsce magiczne, jedyne, w którym można zaopatrzyć się w akcesoria niezbędne do uprawiania sztuk tajemnych, Pamiętam, jak - poczuwszy wenę po latach artystycznej hibernacji - postanowiłam udać się do owego Sezamu i koniec końców biegałam tam i z powrotem po ulicy Kiełbaśniczej, wypytując przechodniów o Jatki, które miały być gdzieś w pobliżu... „O tam”, „Następna w lewo”, „Za tym domem”, „Za rogiem”… Wszyscy wydawali się być wtajemniczeni oprócz mnie, bo Jatek jak nie było, tak nie było… W końcu dostałam się tam przez jakąś bramę ( taką, jakie zwykle prowadzą do domów ), ale nie potrafię tego procesu odtworzyć… Moja każda wyprawa na Jatki to jak nowa zabawa w ciuciubabkę... I te dwie panie rezydujące Zwierzęta. Galerie i wystawy… Rzadko tam teraz bywam. Atmosfera jest cudowna, ale brakuje jakiegoś klimatycznego lokalu. Nie ma czegoś, co było wcześniej... Jedno z najstarszych i najbardziej przytulnych miejsc Wrocławia, dawna rzeźnia zwierząt... Niegdyś tyle się tam działo! Były spotkania, kabarety… Cała ASP i architektura siedziała na Jatkach: studenci, profesorowie... Pamiętam zapach farb, drewna i papieru ze sklepiku z przyborami malarskimi… Miła, wąska uliczka z galeriami, sklepami z artykułami malarskimi i klubem. Znajduje się tam Galeria BB ( chyba też jest w Krakowie ) - bardzo fajna. Jest czynna najdłużej, także w soboty... Jatki kojarzą mi się z tanimi barami żydowskimi i z akcjami Pomarańczowej Alternatywy - Uliczka, która pachnie starym Wrocławiem. No i zwierzaki… W knajpie na Jatkach przeważnie kończymy imprezy. Wtedy jest pewność, że to będzie udany wieczór... Zaglądam na Jatki, ilekroć jestem w Centrum. Uciekam tam, żeby odpocząć od zgiełku miasta, odprężyć się i wyciszyć… Radzę zagranicznym turystom, żeby zajrzeli na Jatki. Zdarza mi się zmienić kierunek jazdy,
|
|